piątek, 23 kwietnia 2021

#43 Miłość bywa niebezpieczna... - "Gangsterska gra", Dominika Smoleń

Liczba stron: 300

Wydawnictwo: WasPos

Data premiery: 29.03.2021


Cześć! Dzisiaj przychodzę do was z naprawdę świetną i przyjemną lekturą. Jest zmysłowo, niekiedy nieco erotycznie, ale również dramatycznie i zaskakująco.
W tej powieści główną bohaterką jest Erika. To zwykła dziewczyna, która pracuje jako barmanka w klubie należącym do mega przystojnego mężczyzny, Maksymiliana. W wolnym czasie kobieta pisze swoje własne erotyki, a pomysły czerpie prosto ze swojej codzienności. Marzy jej się, aby w przyszłości tylko właśnie z tego się utrzymywać. Maksymilian zaś to mężczyzna, do którego wzdychają wszystkie kobiety. Przystojny, bogaty, seksowny, w łóżku zamienia się w tygrysa (albo innego drapieżnika) i do tego jest członkiem familii. Tak, dobrze widzicie, jest szefem mafii. I jak to bywa czasem trzeba dobitnie pokazać, kto tu rządzi (tak, gdyby ktoś odważył się zapomnieć). Kiedy Erika go spotyka pokazuje, że nie da sobie w kaszę dmuchać. Co z tego wyniknie? czy tych dwoje może odnaleźć wspólne szczęście?

poniedziałek, 15 marca 2021

#42 Pani weterynarz i jej osobiste śledztwo... - "Zemsta ze skutkiem śmiertelnym", Katarzyna Gacek

 Liczba stron: 274

Wydawnictwo: Oficynka

Data premiery: 31.12.2020


Dzisiaj przychodzę do was z komedią kryminalną. To drugi tom przygód sympatycznej pani weterynarz, Magdy, którą mogliście poznać w powieści “W jak morderstwo”. Tym razem ulubiona bohaterka rozstała się już z mężem, chociaż nadal zastanawia się czasem, czy dobrze zrobiła. Pewnego dnia, gdy właśnie zbiera się do przejścia przez tzw. “zebrę” na jej oczach ginie kobieta, potrącona przez furgonetkę. Tego samego dnia zostaje porwane dziecko. Czy obydwie sprawy coś łączy? Magda nie byłaby sobą, gdyby nie rozpoczęła swojego własnego śledztwa. Nie dość, że będzie musiała stawić czoło bandytom, to także policji, dla której jej działania są zwyczajnie amatorskie. Czy chodzi tutaj tylko o pieniądze? Czy Magdzie uda się ustalić, gdzie przebywa porwane dziecko? W końcu czy naszej bohaterce dopisze szczęście i pozna nowego mężczyznę? Odpowiedzi na wszystkie te pytania znajdziecie właśnie w tej książce!

piątek, 8 stycznia 2021

#41 Mroczne zakamarki życia... - "Pójdziesz ze mną?", Konrad Reznowicz

Liczba stron: 300

Wydawnictwo: Oficynka

Data premiery: 09.11.2020

Cześć! Trochę mnie nie było, ale dzisiaj przychodzę do Was z kolejną książkową petardą 😁 

Kiedy ujrzałam tę okładkę nie mogłam się oprzeć, by nie zgłosić się do zrecenzowania tej powieści. Przyznam szczerze, że nie mogłam się doczekać, kiedy w końcu trafi ona w moje ręce. A kiedy już to nastąpiło... Odrobinę się rozczarowałam po zapoznaniu się z opisem z tyłu okładki. "Głębokie studium samotności" wraz z "Nieprzystosowaniem do życia we współczesnym świecie" jawiło mi się jako coś nudnego. Myślałam, że będą to same przemyślenia głównego bohatera nad jego własnym losem i nad tym jaki on jest niesprawiedliwy. Jakże się myliłam...

niedziela, 3 listopada 2019

#40 Miłość i spełnianie swoich marzeń... - "Cząstka pomarańczy", Lidia Tasarz

Źródło
Liczba stron: 762
Wydawnictwo: Psychoskok
Data premiery: 23.10.2018

Czy jesteście ciekawi, jak wygląda produkcja filmu od środka? Czy zastanawialiście się, co czują wtedy aktorzy i z czym muszą się oni zmagać? Autorka Cząstki pomarańczy postanowiła podjąć właśnie tę tematykę. Maja ma osiemnaście lat i prowadzi zwyczajne życie. Do czasu, kiedy na jej drodze nie staje Stephenie Meyer, autorka jakże później popularnej Sagi o wampirach i wilkołakach. Kobieta proponuje młodej dziewczynie rolę Belli, ta zaś pomimo tego, że jest w ogromnym szoku, wyraża zgodzę. Jej życie nabiera ogromnego tempa, wszystko dzieje się tak szybko, że Maja nie nadąża. Na planie filmowym poznaje Taylora, odtwórcę Jacoba, czyli jednego z głównych wilczków. Pomiędzy nimi zaczyna rodzić się poważniejsze uczucie. Tylko czy ma szansę się rozwinąć?

sobota, 26 października 2019

#39 - Wieś wesoła, wieś spokojna...? - "Cichoborek", Urszula Stokłosa

Źródło
Liczba stron: 252
Wydawnictwo: JanKa
Data premiery: 30.09.2019

Dzisiaj chciałabym was zabrać w dość krótką, ale jakże treściwą podróż po pewnej wsi. Z czym mi się kojarzy te miejsce? Z pewnością z tym, że wszyscy o wszystkich wiedzą najdrobniejszą rzecz, plotkary stoją w oknach, bo przecież nic nie może im umknąć, a po najświeższe ploteczki warto udać się do najbliższego sklepu spożywczego. To również piękne widoki, a jednocześnie ciężka praca na polu, tutaj niczego nie ma się na wyciągnięcie ręki, nic nie przychodzi od tak, jak za dotknięciem magicznej różdżki. Czy chciałabym mieszkać na wsi? Zdecydowanie nie, może kiedyś mi się to odmieni, jednak obecnie znacznie bardziej wolę mieszkać w mieście, gdzie wszystko mam dosłownie przy ulicy obok.

wtorek, 15 października 2019

#38 Poczta Planszówkowa zestaw 14

Dzisiaj po raz ostatni mam okazję przedstawić wam zestaw gier, które dotarły do mnie w ramach akcji Poczta Planszówkowa. W jego skład wchodziły cztery gry: Labirynt słów, Jednym słowem, Seikatsu oraz Sagrada. Jednakże ze względu na wymagania niektórych z powyższych tytułów, mogłam zagrać jedynie w te dwa ostatnie.

1. Seikatsu 

Wydawca: Funiverse


Zasady: Instrukcja początkowo może wydawać się bardzo obszerna i nieco skomplikowana, jednak jest to spowodowane tym, iż została ona rozpisana nie tylko w języku polskim. Cel gry jest bardzo prosty, a polega on na zapełnieniu całego ogrodu (czyli planszy) żetonami z ptakami i karpiami. Nic skomplikowanego? Przy układaniu poszczególnych elementów należy kombinować tak, aby obok siebie znalazły się ptaki tego samego gatunku, tylko wtedy gracz zdobywa konkretną ilość punktów. Na około planszy znajduje się wyznaczony tor, po którym gracze poruszają pionkami o kolorze odpowiadającym pagodzie, przy której dana osoba siedzi. Po zdobyciu na przykład trzech punktów za stado takich samych stworzeń latających uczestnik może przesunąć się po torze o trzy oczka, i tak dalej. Gdy cała plansza jest już zapełniona żetonami, należy przystąpić do zliczania punktów za ułożone w danym rzędzie elementy z takimi samymi kwiatami. Gracz, który zdobył ich najwięcej wygrywa!
Moja ocena: Gra od razu przypadła mi do gustu. Możecie zapytać dlaczego? Ponieważ już samo jej opakowanie zachwyca i przyciąga wzrok. Twórcy ewidentnie dopracowali na nim każdy, nawet ten najmniejszy szczegół. Po zajrzeniu do środka oczy gracza stają się jeszcze bardziej okrągłe i można w nich zauważyć jeszcze więcej blasku. Na wierzchu można zobaczyć instrukcję, zaraz pod nią dość spory woreczek, a pod nim.... Jakby wyryty kwiatek, w środku którego poukładane są żetony z ptakami i karpiami, zaś po środku trzy pionki. To wszystko razem sprawia bardzo ładne i niezwykle dopracowane wizualnie wrażenie. Już pierwsza rozgrywka jest emocjonująca, a zaraz bardzo prosta, a więc ciężko się zirytować i rzucić ostatecznie ten tytuł w kąt pokoju. Z racji tego, iż za każdym razem poszczególne elementy możemy poukładać w zupełnie innej konfiguracji, regrywalność plasuje się na wysokim poziomie. To prosta gra, która zachwyca wykonaniem od pierwszej minuty i kiedy raz się da jej wciągnąć, to nie można przestać w nią grywać. Wydawca podaje, że jedna rozgrywka potrwa ok. piętnaście do trzydziestu minut, co moim zdaniem, jest odrobinę przesadzone, bowiem mi zajmowała ona około dziesięciu minut. Nie kest to bynajmniej minus, wręcz przeciwnie, to pokazuje, że Seikatsu jest na swój sposób znacznie dynamiczna. Oceniam ją na dziesięć punktów na dziesięć możliwych. 

2. Sagrada

Wydawca: FoxGames


Zasady: To gra z pewnością dla osób, które czasem lubią pokombinować czy zastanowić się nad swoim kolejnym ruchem. Sagrada polega na ułożeniu jak najszybciej w przeciągu dziesięciu tur swojego własnego witrażu według wybranego wzoru. Za poszczególne elementy tego obrazu robią poszczególne kwadraciki, które mogą być białe bądź kolorowe. Na niektórych z nich widnieje zaś konkretna liczba oczek, co oznacza nie mniej nie więcej, tylko, iż na takim polu można położyć kostkę, na której ta wartość faktycznie wypadła. Kolejną ważną regułą, o której osobiście dość często zapominałam jest ta mówiąca o tym, że zarówno kostki o takim kolorze albo identycznej liczbie oczek nie mogą się stykać ze sobą bokami, ale rogami już tak. Gra kończy się w momencie zakończenia dziesiątej tury i następuje zliczenie punktów. Jako ułatwienie gry uczestnicy mają do swojej dyspozycji karty narzędzi, pozwalająca na przykład zamienić daną kostkę z witrażu na inną, ale pochodzącą z toru rundy. Poza tym są również karty celów grupowych, które dają graczowi dodatkowe punkty na koniec gry, o ile ten spełnia warunki chociaż jednej z nich. 
Moja ocena: Podobnie jak pierwszy z omawianych tytułów, tak i ten zachwycił mnie od razu. Sam pomysł, aby zwykłe, kolorowe kostki znane każdemu powszechnie wykorzystać do układania cudnych witraży jest naprawdę mistrzowski. Jednak nie radzę wam grać z daltonistami. Osobiście przeżyłam chwile grozy ze swoim partnerem, kiedy ten zaczął się ze mną spierać, że niebieska kostka jest... Różowa! A następnie, gdy wziął on do ręki dwie fioletowe kostki (podkreślam dwa ostatnie słowa!) i zaczął twierdzić, że mają one zupełnie różne odcienie. Poza tym ponownie muszę przyznać, że regrywalność w tym przypadku jest spora, bowiem zwycięstwo zależy od wielu czynników, między innymi od wylosowanych kart narzędzi, mających ułatwiać nieco dojście do pierwszego miejsca na podium, wybranego wzoru witrażu czy też wyciągniętej karty celów indywidualnych. To wszystko sprawia, że pojedyncza tura przynosi szereg przeróżnych emocji i jest ona dość dynamiczna. Polecam w szczególności osobom lubujących się chociażby w kolorowankach dla dorosłych, chociaż może czasem być naprawdę gorąco, a więc nie każdy będzie potrafił podczas niej się dobrze zrelaksować. Oceniam Sagradę na dziewięć punktów na dziesięć możliwych.

Graliście w któryś z tych dwóch powyższych tytułów? Jak wasze wrażenia?



wtorek, 1 października 2019

#37 Trup na feriach i dwie zwariowane nauczycielki - to jest wybuchowe trio! - "Zimne nóżki nieboszczyka", Agnieszka Pruska

Liczba stron: 292
Wydawnictwo: Oficynka
Data premiery: 02.10.2019

Dzisiaj mam dla was przesympatyczną komedię kryminalną, obok której nie można przejść obojętnie. Bo przecież czasem człowiek potrzebuje lekkiej lektury, przy której zapomni o swoich troskach i problemach, prawda? Przy tej lekturze dobry humor murowany, nawet po najgorszym dniu w swoim życiu!
Alicja i Julia do tej pory wyjeżdżały w lato, jak tylko nastały cieplejsze dni. Ale mają już dosyć tego, że gdzie by się nie pojawiły i jak bardzo by się nie starały, to za każdym razem znajdują jakieś zwłoki i wplątują się w skomplikowane śledztwa. Dochodzą do wniosku, że zima to nie jest idealna pora do popełniania zbrodni i wybierają się do Chojnic. Oczywiście, same, bez swoich facetów. W planach mają jeżdżenie na nartach, spacerowanie, no i zwiedzanie. Jak się łatwo domyślić, szybko wplątują się w coraz większe tarapaty, a ich partnerzy o niczym nie wiedzą. Jak zakończą się ferie zwariowanej nauczycielki biologii i równie zakręconej nauczycielki historii?
Od razu na wstępie muszę się przyznać, że nie czytałam poprzednich części przygód Julii i Alicji, a ta jest już trzecią z nich. Coś słyszałam i o samej autorce i o jej serii o zwariowanych nauczycielkach, jednak nigdy nie miałam czasu, by po nią sięgnąć. Do dzisiaj. Naprawdę jestem zachwycona i fabułą i stylem autorki i ogólnym pomysłem na całą powieść. Ale po kolei.
Oprawa graficzna może nie jest w tym przypadku mocno wyszukana, ale przyciąga wzrok i po przeczytaniu tej powieści mogę śmiało napisać, że oddaje ona najważniejszą część historii, czyli to, że była zima i że główne bohaterki najczęściej poruszały się właśnie tym pojazdem. Przechodząc już do samej treści powieści to autorka mile mnie zaskoczyła. Poczynając od zabawnego tytułu, który notabene można zrozumieć dwójnasób, zwłaszcza dwa pierwsze słowa, co Alicja i Julia nie omieszkały skomentować podczas pobytu w Chojnicach. Od pierwszych stron Agnieszka Pruska wciąga czytelników w wir zabawnych zbiegów okoliczności, a także dialogów, których jest tutaj spore grono, za co autorka otrzymuje kolejnego plusa. Ciężko się oderwać od tej historii, czytelnik w pewnym momencie orientuje się, że w sumie taka historia mogłaby się przydarzyć i jemu. Kogo polubiłam najbardziej? Oczywiście, że Julię i Alicję. Obydwie wykazywały tendencję do wpadania w tarapaty, chociaż żadna do tego by się sama nie przyznała. Stanowią one zgrany duet, w pewnym sensie nawet się uzupełniają. Julia bardziej woli podziwiać łono natury, pewnie ze względu na wykonywany zawód, nie lubi znajdywać zwłok, ale już wszelkie zagadki kryminalne bardzo się jej podobają. Alicja za to największy pociąg ma właśnie do ciał, które już nie będą chodzić po tym padole łez. To ona ogląda zazwyczaj jako pierwsza zwłoka, można napisać nawet, że wręcz potyka się o nie, jakby same szukały z nią kontaktu. Kogo nie polubiłam? Pana Modela, który tak mnie irytował swoim zachowaniem, że niekiedy miewałam ochotę, aby mocno mu przyłożyć w głowę. Kibicowałam obydwu nauczycielkom i trzymałam kciuki za to, aby udało im się rozwikłać tę tajemniczą zagadkę. Często śmiałam się, bo autorka nie szczędzi tutaj zabawnych scenek, a przede wszystkim dialogów, które wręcz uwielbiam. Minus tej powieści? Jedyny jaki mi przychodzi do głowy to fakt, iż liczy sobie ona tylko prawie 300 stron. Zdecydowanie za mało! Takie powieści, jak Zimne nóżki nieboszczyka mogłabym czytać wciąż i wciąż i najlepiej, gdyby miały one po tysiąc stron!
Podsumowując, tytuł ten z pewnością spodoba się osobom, które lubią komedię kryminalną, książki, w których autorzy umiejętnie makabryczne sceny neutralizują odrobinę zabawnymi scenami. Myślę, że ta powieść jest świetnym antidotum na dobry humor, nawet wtedy, kiedy wydaje nam się, że nikt nie jest w stanie go poprawić. I przestroga dla wszystkich: jeśli pójdziecie na grzyby to postarajcie się znaleźć faktycznie je, a nie inne skarby, ukryte w ściółce leśnej :D

Ocena: 10/10

Ta recenzja bierze udział w akcji #zimnenóżki

Na profilu Agnieszki Pruskiej (https://facebook.com/PruskaAgnieszka/) ruszyły właśnie dwa konkursy, w których do wygrania będą "Zimne nóżki nieboszczyka".

Pierwszy to krzyżówka. Pola do wypełnienia znajdziesz na stronie Autorki. Pytania do haseł są rozrzucone u blogerów biorących udział w akcji i u których w dniach 1-15 października będą się ukazywać kolejne recenzje "Zimnych nóżek nieboszczyka".

Adresy blogów:

1. https://www.zaczytanapanna.blogspot.com/

2. https://zaczytanaewelka.wixsite.com/website

3. http://obydwiezaczytane.blogspot.com

4. https://www.facebook.com/Musisz-to-przeczyta%C4%87-333226587579996/

5. https://mamopoczytajsobie.blogspot.com

6. https://czytelniczoicyfrowo.blogspot.com

7. http://alicya.pl/

8. https://strefabooki.blogspot.com/

Moje pytania do krzyżówki:

Pionowo:

1. Górna część ciała
2. W galarecie, a w tytule zimne
3. Taniec albo narodowość
4. Inaczej zwodzi
5. Marcowe

Poziomo:

3. Inaczej "dołek"
4. Najbardziej znany film Barei
6. Narząd wzroku

Odgadnięte hasło należy wysłać w terminie do 30 października na adres mailowy: agap71@gmail.com lub w prywatnej wiadomości do Agnieszki Pruskiej - autorki i potwierdzić wykonanie zadania zgłaszając się pod postem na FB Agnieszki Pruskiej oczywiście nie ujawniając odpowiedzi!

UWAGA!!! Hasło jest jednocześnie kuponem rabatowym obniżającym cenę o 30% na wszystkie książki Agnieszki Pruskiej zamawiane na stronie Wydawnictwa Oficynka: http://oficynka.pl/

Drugi konkurs to zadanie fotograficzne na interpretację hasztagu #zimnenóżki. Zgłoszenia pod odpowiednim postem na stronie Agnieszki Pruskiej. 

niedziela, 22 września 2019

#36 Poczta Planszówkowa zestaw nr 7

Po raz kolejny mam okazję przedstawić wam zestaw gier otrzymany w ramach Poczty Planszówkowej. Tym razem padło w większości na proste i dość szybkie gry karciane oraz jedną planszówkę.


1. Łupieżcy

Wydawca: Black Monk


Zasady: Instrukcja tej prostej gry została przedstawiona bardzo zwięźle. Każdy z graczy na początku otrzymuje określoną ilość kart. Sprawdzają je w taki sposób, aby pozostali nie zobaczyli, jakimi postaciami dysponują. Te karty stanowią początkową armię łupieżców - każdy z nich charakteryzuje się innymi zdolnościami, a także żywotnością, co oznacza ni mniej ni więcej tylko to, jak łatwo jest ich zabić. W zależności od liczby graczy, walczy się o inną ilość znaczników łupów. I tak na przykład jak my graliśmy we dwójkę, to wygrywała ta osoba, której udało się zebrać piętnaście znaczników łupów. W czasie gry należało uważać jaką kartę się wylosuje, bowiem jeśli natrafiło się na wizerunek Mrocznego Władcy trzeba było taką kartę odłożyć na środek stołu. Gra kończyła się natychmiastowo, jeśli został ułożony cały jego wizerunek. Kolejka danego gracza składa się z czterech faz: pierwszej rekrutacji, aktywacji łupieżców, drugiej rekrutacji oraz poświęcenia. W obydwu fazach rekrutacji gracz może zagrać którąś z kart z ręki albo ze stosu dobrać sobie kolejną postać. Faza aktywacji polega na tym, że każdą postać którą wyłożyliśmy na stół musimy aktywować. Można to zrobić na kilka sposób, na przykład wykorzystać zdolność specjalną postaci albo wybrać się na łowy. Faza poświęcenia to nic innego jak odrzucenie nadprogramowych kart. 
Moja ocena: Gra ta od razu przypadła mi do gustu. Odrobinę przypomina Munchkina. Sam przebieg rozgrywki jest dość szybki, pojawia się w jej trakcie również niekiedy negatywna interakcja. Nie wiem do końca jak to wyjaśnić, ale wydawać by się mogło, że dość szybko może się ona znudzić. Jednak to nic bardziej mylnego. Za każdym razem przebieg rundy może być zupełny inny - inaczej karty się ułożą, wyciągniemy gorsze postaci, czy też dość szybko ułożymy wizerunek Mrocznego Władcy, co zakończy natychmiastowo naszą rozgrywkę. Moim zdaniem więc regrywalność jest wysoka. Jeśli chodzi o jakość wykonania to obrazki poszczególnych postaci naprawdę zachwycają. Widać dbałość o szczegóły, nawet te najdrobniejsze. Dodatkowym atutem są różnorodne zdolności specjalne niektórych postaci oraz ich zabawne nazwy. Grę oceniam na dziesięć punktów na dziesięć możliwych. 

2. Carta Impera Victoria 

Wydawca: Funiverse Ludonaute


Zasady: To kolejna dość prosta karcianka. Głównym celem graczy jest rozwijanie w danej dziedzinie swoich cywilizacji. Najważniejsze jest zebranie w jednej z nich co najmniej ośmiu kart. Wtedy gra się natychmiast kończy. Dynamiczna i wywołująca wiele emocji gierka,
Moja ocena: Obawiałam się tej gry, szczególnie tego, iż nie przypadnie mi do gustu, wręcz zanudzi mnie. Jednak okazała się ona naprawdę fajna. Oprócz tego, iż musimy rozwijać swoją cywilizację, nie możemy zapomnieć o tym, iż nasi przeciwnicy tylko czyhają, aby nasze plany zniszczyć. Po raz kolejny jest więc to rozgrywka, w której może pojawić się odrobinę negatywnej interakcji. Podobnie jak Łupieżcy tak i ten tytuł uzależnia swoją prostotą. Gdy zakończy się pierwszą rozgrywkę, od razu pragnie się rozegrać następne. Regrywalność jest więc dość spora. Jakość wykonania plasuje się bardzo wysoko. Karty są duże, starannie wykonane z twardszego materiału, dzięki czemu łatwo się nie niszczą. Oceniam tę grę na dziewięć punktów na dziesięć możliwych. 

3. Puerto Rico

Wydawca: Lacerta


Zasady: W tej karciance są one również proste. Każdy z graczy w danej rundzie wciela się w daną postać, na przykład budowniczego czy też poszukiwacza. Każda z postaci ma swoje zdolności i bonusy, a celem gry jest rozwijanie swojego miasta w taki sposób, aby wybudować w nim jak najwięcej budynków. Proste? To tylko pozory. 
Moja ocena: Gra z początku wydawała się fajna, jednak z czasem mnie znudziłam. Moim zdaniem, można w nią zagrać raz czy dwa, ale na dłuższą metę robi się za bardzo przewidywalna. Dynamiki nie ma tu za grosz, każda runda jest taka sama, zaś większe emocje są już podczas zbierania grzybów. Regrywalność jest niska. Jakość wykonania jedynie podwyższa nieco ocenę tej gry, bowiem karty są starannie wykonanie. Pomysł na sam przebieg rozgrywki również był oryginalny i ciekawy, ale coś po drodze nie wyszło. Będę ze swoją oceną w mniejszości, ale oceniam ją jedynie na pięć punktów na dziesięć możliwych. 

4. Brzdęk

Wydawca: Lucrum Games


Zasady: To kolejna gra, która mnie pozytywnie zaskoczyła. Wcielamy się w niej w poszukiwaczy skarbów i udajemy do mrocznych podziemi, gdzie czyha na nas groźny smok. Zasady z początku wydają się być skomplikowane, jednak w trakcie rozgrywki powoli wszystko staje się proste. Poruszamy się za pomocą kart z symbolem buta, w trakcie rozgrywki mamy możliwość dokupywania kolejnych kart, dających nam konkretne bonusy, a przy okazji staramy się robić jak najmniej hałasu, by smok nas nie usłyszał. Celem gry jest dostanie się do podziemi, zabranie z nich jednego z artefaktów i wydostanie się z powrotem na górę. Każda rozgrywka jest pełna emocji i kombinowania.
Moja ocena: Szczerze mówiąc, tytuł ten mnie zaskoczył. Początkowo czytając zasady mocno się zniechęciłam do grania, jednak z czasem się przekonywałam do niego coraz bardziej. Gra zachwyca pomysłem na fabułę gry, ale także samo wykonanie poszczególnych elementów jest mistrzowskie. Karty wykonane niezwykle starannie i nie psuje tego efektu nawet fakt, że są dość cienkie. Jest także duża, sztywna plansza, po której poruszamy się za pomocą kolorowych pionków. Te ostatnie wraz z symbolami skarbów, pułapek i artefaktów tworzą niezwykle klimatyczną całość. Regrywalność jest wysoka, bowiem za każdym razem można trafić na inne karty, od których przecież zależy, jakie kroki będzie można wykonać. Brzdęk oceniam na dziesięć punktów na dziesięć możliwych. 

A wy graliście w któryś z powyższych tytułów? 

piątek, 30 sierpnia 2019

#35 Ach, życie... "Taniec z motylami", Anna Wysocka-Kalkowska

Liczba stron: 237
Wydawnictwo: Psychoskok
Data premiery: 08.09.2017

Dzisiaj przychodzę do was z recenzją niezwykłej powieści o tym, że nasze marzenia nigdy nie umierają, a jedynie mogą na dłużej odlecieć niczym kolorowe motyle i przyczaić się w oczekiwaniu na lepsze czasy.
Zuzanna swego czasu uciekła do Polski przed swoimi marzeniami. Jej dzieciństwo było specyficzne, chociaż u boku miała swoją ukochaną ciocię. Dwadzieścia lat później mieszka w Toruniu i maluje twarze turystów. Czy to jest to, co naprawdę by chciała robić? Wszystko się zmienia, kiedy jedzie do Pragi, do swojej cioci Rose, która przy okazji jest aktorką. Kiedy ta umiera i pozostawia w spadku kobiecie swoją szkołę, jest ona zdezorientowana i zagubiona. Czy to jej życiowa szansa?

piątek, 23 sierpnia 2019

#34 Dziewczyna z czarną plamą zamiast przeszłości oraz narkotykowa mafia. - "Nazywam się Milion", Karina Krawczyk

Liczba stron: 510
Wydawnictwo: Dlaczemu
Data premiery: 04.06.2019

Ostatnimi czasy mam niezwykłe szczęście trafiać na powieści, które z pozoru jakoś mocno nie przyciągają czytelnika, okładka nie intryguje, zaś opis jest mocno średni, ale po zagłębieniu się w historii dochodzę do wniosku, że jednak warto było. Czy tak samo było w przypadku Nazywam się Milion? Przekonajcie się sami!
Pascal Kirski to komisarz lubelskiej policji. Zawsze wie czego chce i jak zachować się w danej sytuacji. Powraca ze szpitala, gdzie miał operowaną wątrobę i od razu rzuca się w wir pracy. Obecnie prowadzone jest śledztwo w sprawie mafii narkotykowej, zbierającej coraz więcej ofiar, zwłaszcza wśród młodzieży, która chce się dobrze zabawić. Jednocześnie w pewnym szpitalu psychiatrycznym pacjentką zostaje młodziutka dziewczyna, powtarzająca jedno zdanie: Nazywam się Milion! Nic nie pamięta, chociaż wszyscy ją zamęczają wręcz pytaniami skąd się wzięła i co jej się przytrafiało. Zbiegiem okoliczności nawiązuje ona znajomość z Kirskim i prosi go o pomoc w rozwikłaniu swojej tożsamości. Tylko czy prawda nie będzie zbyt krzywdząca i zatrważająca?

Szczerze mówiąc, gdy rozpoczynałam lekturę nie spodziewałam się, że ona aż do tego stopnia mnie wciągnie. A tak się właśnie stało. Odnośnie okładki, to dopiero po lekturze można w pełni zrozumieć zamysł grafika. Przed lekturą, gdybym ten tytuł ujrzała gdzieś w czeluściach księgarni, jestem pewna na 99%, że nie sięgnęłabym po nią. Tym bardziej się cieszę, że otrzymałam ją od Wydawnictwa Dlaczemu do zrecenzowania. Przechodząc do opisu z tyłu oprawy również nie jest on zbyt zachęcający. Kilka tajemniczych zdań, które tak naprawdę ciężko powiązać z samym tytułem. Dopiero jak czytelnik otworzy książkę na pierwszej stronie to ujrzy na skrzydełku ten właściwy opis tego, czego ona dotyczy.
"Nie rozumiał, dlaczego wieczorami, kiedy już zapadł zmrok, studenci uczyli się pod ulicznymi latarniami, a z każdego mieszkania w bloku wystawione były rury odprowadzające spaliny. Zauważył również miejsca, gdzie ludzie mieszkali w budynkach wielkości ogródkowej altany, śpiąc na matach lub dywanach, które w ciągu dnia wietrzyli na trawie."
Lektura wciąga od pierwszych stron. To niesamowita historia, łącząca w sobie odrobinę romansu, bowiem jak łatwo przewidzieć Kirski w pewien specyficzny sposób zakocha się w młodziutkiej Milion, pojawiają się tutaj także elementy kryminału, bo w końcu główny bohater to policjant, który prowadzi poważne śledztwo, mogące zrzucić na niego bombę niebezpieczeństw. Wreszcie czytelnik ma do czynienia ze swego rodzaju thrillerem, bowiem do samego końca nie wiadomo kim jest Milion, dlaczego straciła pamięć i jak wyglądało jej dotychczasowe życie. Niekiedy Nazywam się Milion przyprawia wręcz o dreszcze, zwłaszcza na scenach niemieszczących się w głowie.  Ponownie miałam okazję przeczytać szokujące opisy życia w obozie koncentracyjnym (o ile można to nazwać życiem...), które na długo zostaną w mej pamięci, zwłaszcza, że zbiegło się to z moją wizytą w jednym z takich miejsc nad morzem, w lesie... Robiło wrażenie, las, słońce, morze, a po środku historia ludzi, którzy przeżyli istny horror, abyśmy my mogli być wolni.
" - A da mi pan trzysta pięćdziesiąt złotych? To po drodze nie chodzi. Da mi pan? Od wycinki drzew, w razie zagrożenia, wy jesteście.- Tak, w razie zagrożenia, ale tu nie widzę żadnego zagrożenia - starszy odzyskał język. - Powiedziałem, musi pani wynająć firmę. My nawet sprzętu odpowiedniego do tego nie mamy. Tutaj biegną kable energetyczne i potrzebny jest specjalistyczny podnośnik.- To dlaczego jemu ścięliście?! Co?! - ręki Pigi znów wskazywała dom Pascala. (...)"
Autorka stworzyła kilkuwarstwową historię, od której ciężko się oderwać. Są pewne tajemnice kryminalne, sekrety z życia Milion, jest również praca Kirskiego i jego życie osobiste. No właśnie, Karina Krawczyk nie skupia się tylko na jednej rzeczy. Ukazuje życie policjanta takim jakim ono jest, bez zbędnego ubarwiania. Zaś styl ma lekki, dzięki czemu przez powieść się wręcz płynie niczym przez odmęty morza, pomimo tego, iż niekiedy dotyka ona naprawdę ciężkich tematów.  Teraźniejszość przeplata się tutaj z przeszłością, lecz wszystko ma swoje konkretne miejsce i razem te elementy tworzą spójną całość. Gdyby któregokolwiek zabrakło, całość rozsypałaby się niczym domek z kart.

Czy warto przeczytać Nazywam się Milion? Myślę, że tak. Chociażby dla tajemnic, które wyglądają na każdym rogu kartki tej powieści. Poza tym ukazuje ona jak łatwo można kogoś wymazać, zniszczyć mu życie i zachowywać się tak, jakby ta osoba nigdy nie istniała.

Ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania dziękuję bardzo Wydawnictwu Dlaczemu


środa, 7 sierpnia 2019

#33 Poczta Planszówkowa City - zestaw 23

Jakiś czas temu pisałam wam o pewnej akcji, zrzeszającej miłośników wszelkich planszówek, karcianek i tym podobnych. Niedawno w moje ręce trafił kolejny zestaw gier, tym razem w ramach Poczty Planszówkowej City. O co w niej chodzi? Zestaw gier krąży przez określony czas po danym mieście, zaś graczy, aby sobie go przekazywać nawzajem muszą się ze sobą zwyczajnie spotkać, pogadać i wymienić wrażeniami. Jesteście ciekawi co tym razem do mnie trafiło?




1. Kolejowy szlak

Wydawca: FoxGames


Zasady: Kolejowy szlak - Głęboki błękit to naprawdę zaskakująca gra, zamknięta w niewielkim opakowaniu. Każdy z graczy dostaje swoją własną planszę, na której od góry znajdują się trasy specjalne - każdej z nich można użyć tylko raz w danej rozgrywce i tylko jedną na rundę. Poniżej nich znajduje się krótkie przypomnienie, jakie trasy można wylosować, zaś pod nimi znajduje się miejsce do wpisywania punktów zdobytych na koniec gry. Punktowane są między innymi najdłuższe autostrady, linie kolejowe, ilość połączonych wyjść, a także liczba zajętych pól centralnych (oznaczone na planszy czerwonym kwadratem). Na czym polega ta gra? Gracz rzuca czterema białymi kośćmi, na których narysowane są poszczególne trasy. Następnie każda osoba próbuje jak najlepiej umieścić na swojej planszy wylosowane elementy. Na górze narysowanego w danej rundzie elementu należy wpisać jej numerek. Najważniejsze to pamiętać o tym, iż każda z tras musi się zaczynać od wyjścia albo też łączyć z poprzednio narysowanym fragmentem oraz że tras narysowanych w poprzednich rundach nie wolno zmazywać. Rozgrywka trwa przez siedem rund, a następnie poszczególni uczestnicy zabawy zliczają swoje punkty. Dodatkowym utrudnieniem może być użycie dwóch niebieskich kostek, imitujących na przykład rzeki.
Moja ocena: Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że ta niepozorna gra może przynieść aż tyle emocji i przyjemności. Z pewnością przypadnie ona do gustu osobom, lubiących różnego rodzaju wykreślanki, a także gier, w których nie wystarczy wykonać ruchu, a jednak trzeba się dłużej nad nim zastanowić. W tą grę zagrałam dwa razy, raz udało mi się wygrać, a raz przegrałam. Z pewnością w niedługim czasie ją zakupię, aby mieć ją w swoich zasobach. Jedynym minusem jest niewątpliwie fakt, iż jest to gra rysunkowa, a więc potrzebne, wręcz niezbędne są tutaj mazaki. A te po tym, jak już kilku graczy miało okazję w nią zagrać, niestety, ale nie nadają się już do użytku. Wszystkie elementy zostały tutaj wykonane starannie, zaś same planszy zostały zrobione z twardego papieru, więc ciężej je zniszczyć. Grę oceniam na dziewięć punktów na dziesięć możliwych.


2. Fudżi

Wydawca: Lacerta


Zasady: Gra ta jest nieco podobna do Zakazanej Wyspy, chociaż jest ona zdecydowanie bardziej rozbudowana. Gracze wcielają się w podróżników, których zadaniem jest dotarcie do wioski przed zajęciem przez lawę całego terenu planszy. Do swojej dyspozycji mają po pierwsze swoje charakterystyczne zdolności, zaś po drugie różnego rodzaju rzeczy, dające dodatkowe możliwości ruchu. W zestawie jest siedem kart scenariusza. Gracze losują jeden i według niego układają odpowiednie kafelki, tworzące ostatecznie planszę, po której będą się ich pionki poruszać. Ważne, że aby przesunąć pionek na daną kartę trzeba spełnić określone warunki jej przejęcia. Do sprawdzenia, czy możemy na daną kartę się przenieść służą kostki. Ich ścianki są w kolorach niebieskim, różowym i żółtym. I jeśli na przykład na karcie widnieje informacja, że aby ją zdobyć bierzemy pod uwagę jedynie ścianki niebieskie to jeśli gracz nie wyrzucił czwórek o takim kolorze danej karty nie może zdobyć, a więc pozostaje na swoim miejscu. Należy grać dynamicznie i dobrze rozpatrywać swój kolejny ruch, bo za chwilę może się okazać, że lawa już nas dopadła. Wtedy automatycznie grę przegrywamy i musimy cały proces rozpocząć od początku. Dodatkowym elementem jest wskaźnik zmęczenia, na którym zaznaczamy, jak już bardzo wyprawa daje nam w kość. 
Moja ocena: Z początku gra wcale mnie nie zachwyciła, wręcz przeciwnie, czułam się nieco zagubiona i przytłoczona ilością zasad. Po pierwszej rozgrywce, która poszła fatalnie, miałam ochotę grę wyrzucić przez okno. Jednak potem jeszcze raz na spokojnie przeczytałam instrukcję, krok po kroku przećwiczyłam poszczególne kroki i mogę z całą stanowczością napisać, że Fudżi to jednak jest naprawdę fajna gra. Jej elementy zostały wykonane z niezwykłą starannością, kolory przyciągają wzrok, zaś instrukcję ostatecznie oceniam, że jest napisana w naprawdę przystępny sposób. Obrazki na poszczególnych fragmentach zostały stworzone w taki sposób, że gracz ma wrażenie, jakby naprawdę przeniósł się do podnóża wulkanu Fudżi. Oceniam ją na dziesięć punktów na dziesięć możliwych. 

3. Hadara

Wydawca: Bard


Zasady: Ta gra to będzie raczej moje osobiste objawienie roku! Zasady są dość proste, każdy z graczy zarządza jak najlepiej swoim imperium. Osoby otrzymują plansze, na których będą zaznaczać ile mają wojska, pieniędzy i żywności oraz inne dodatkowe zdobycze oraz losują karty startowe, ukazujące jaką ilością konkretnych zasobów na początku będą dysponować. Na środku stołu uczestnicy układają niczym z puzzli pięć elementów, na których następnie w stosach kładą karty (jeśli jest dwóch graczy kart ma być po cztery na każdy stos, jeśli czterech to po osiem). Każdy z tych stosów ma swój symbol, odpowiadający poszczególnym zasobom z planszy gracza. Rundę stanowi jedna era, ta zaś dzieli się na fazę A i fazę B. W tej pierwszej gracze nie wiedzą jakie karty wyciągną z poszczególnych stosów. Ciągną po dwie karty, po czym jedną kartę odkładają na planszę na środku stołu rewersem do góry, zaś drugą albo kupują albo sprzedają. Ta faza trwa dopóki wszystkie karty nie zostaną odkryte. Następnie gracze pobierają z banku tyle złota ile wskazuje wskaźnik na ich planszy, później decydują, czy mogą jakąś kolonię podbić i na koniec czy mają możliwość stworzenia rzeźby. Następnie rozpoczyna się faza B, w której gracze pobierają dowolną kartę z tych już wcześniej odsłoniętych i znów decydują, czy chcą ją kupić czy sprzedać. Reszta kroków jest taka sama jak w fazie A. Ostatnim krokiem jest sprawdzenie, czy jesteśmy w stanie wykarmić wszystkich swoich mieszkańców. Czyli liczymy ile mamy postaci i sprawdzamy ile żywności wskazuje wskaźnik na planszy gracza. Jeśli gracz posiada pięć kart, zaś żywność wynosi dziesięć, wszystko jest ok. Jeśli żywność wynosiłaby cztery, gracz jedną postać musiałby oddać. Cała gra trwa przez trzy ery składające się z faz A i B. Na koniec gracze podliczają punkty (między innymi za zdobyte kolonie, karty postaci czy też rzeźby). 
Moja ocena: Gra ta zachwyciła mnie już od pierwszych chwil. Twórca miał niezwykły i dość oryginalny pomysł na wykonanie oraz sam przebieg rozgrywki. Już po pierwszym rozegraniu gracz pragnie zagrać jeszcze raz, a później kolejny. Elementy zostały wykonane z niezwykłą starannością, widać w nich dbałość o najmniejszy detal. Nie udało mi się w nią wygrać ani razu, ale z pewnością wcześniej czy później zakupię ją do własnych zasobów. 

Graliście w którąś z powyższych planszówek? Która podobała się wam najbardziej? A może chcielibyście dopiero spróbować przygody z grami i nie wiecie od czego zacząć? 


Warto przeczytać ;)

#10 Miłość potrafi poplątać niektórym drogi - "Pojedynek", Marie Rutkoski

Źródło Liczba stron: 380 Wydawnictwo: Feeria Young Data premiery: 18.11.2015 Moja ocena: 10/10 I nadszedł czas na zrecenzow...